sobota, 20 maja 2017

WIELKA promocja w Rossmann!

Hej kochani! 
Tradycją stało się już ogłaszanie wielkiej promocji w drogerii Rossmann, więc i w tym roku nie mogło jej zabraknąć. Myślę, że większość dziewczyn, przy czym chłopców też oczywiście nie wykluczam z niecierpliwością oczekuje tej okazji, aby móc o prawie połowę taniej nabyć kosmetyki, które i tak kiedyś trzeba by było kupić. Skoro można nabyć je po tak sporej obniżce, to czemu by się nie skusić ?
 Bardzo wiele z nas gromadzi także małe zapasy, w postaci chociażby zakupu dwóch, czy trzech buteleczek podkładu lub ulubionego, lecz dosyć drogiego korektora pod oczy. 
W tym roku Rossmann zaoferował nam nieco inne zasady tejże promocji, niż było to w latach poprzednich. Tym razem miałyśmy i mieliśmy oczywiście możliwość nabycia wszystkich produktów do makijażu twarzy, aż przez osiem dni! Przypomnę, iż kiedyś każdy dzień miał tylko wytypowane produkty po obniżonej cenie i trzeba było pojawiać się w drogerii każdego dnia, tylko po to, by kupić następny produkt, który poprzedniego dnia był wystawiony za cenę normalną.
Jak to pomiędzy kobietami bywa, zawsze dochodzi do jakiś spięć i nieprzyjemności pomiędzy nami. Wiadomo, że każdej bardzo zależy na zdobyciu wytypowanego przez siebie kosmetyku i chęć nabycia go jest tak wielka, iż można by dokonać napaści na osobę, która chce go nam odebrać. To, co przed chwilą przeczytaliście nie jest tylko moim wymysłem. Doszły mnie słuchy, że kilku paniom zdarzyły się takie sytuacje.
Na szczęście, w tym poście nie będę poruszała tego tematu, a przedstawię wam kosmetyki, które mnie udało się zakupić podczas tej promocji oraz krótko je zrecenzuję.


Zacznę od pierwszej grupy kosmetyków, czyli korektorów pod oczy. Tych zakupiłam sobie dwie sztuki, z kompletnie różnych półek cenowych oraz firm rzecz jasna. Pierwszy, Miss Sporty, Insta Glow kosztował jedynie 13,39 zł, co po obniżce, która dzięki aplikacji na smartfony wyniosła aż -55% dało kwotę około sześciu złotych. Taniej to już chyba być nie mogło. Poprzednio nie wspomniałam, ale oprócz zmiany w harmonogramie promocji, Rossmann wprowadził też nowość w postaci możliwości zwiększenia procentowej liczby promocji z 49% do 55%, po założeniu konta w klubie Rossmann oraz zainstalowaniu aplikacji, która automatycznie generuje indywidualny kod kreskowy, który wystarczyło okazać przy dokonywaniu płatności. Warto też wspomnieć, iż aby wymiar promocji podwyższyć, konieczne było zakupienie czterech różnych produktów kosmetycznych. 
Wracając do samego korektora, mogę stwierdzić, iż jego jakość jest, jak na tak niską cenę nawet dobra, choć "szału" na mnie nie zrobił. Kolor nr 002, Radiant Medium idealnie dopasowuje się do mojej ciemniejszej karnacji, nie roluje się po nałożeniu, zakrywa cienie, lecz bardzo słabo rozświetla. Nie jest to kosmetyk dla osób z dużymi cieniami pod oczami, lecz mnie jego krycie, jak na razie wystarcza. Dużym plusem jest dla mnie sam aplikator w postaci pędzelka, którym bardzo dobrze rozprowadza się produkt.


Drugim korektorem pod oczy jest Manhattan, Wake Up Concealer, którego normalna cena wynosiła 27,99 zł, co po obniżce -55% dało do zapłaty około 13-ście złotych. Pierwszym i jedynym dla mnie minusem tego produktu jest aplikator, który nie do końca mi odpowiada. Wygląda on jak typowy patyczek w wielu tanich błyszczykach, przez co niewygodnie się nim operuje. Zostawiając już samo opakowanie, a przechodząc bezpośrednio do działania produktu, to uważam, że jest on naprawdę dobry. Przede wszystkim bardzo dobrze kryje, o wiele mocniej od opisanego wyżej korektora z Miss Sporty. Jego konsystencja jest też bardziej kremowa, łatwo się ją rozprowadza, ale przez o wiele lepsze krycie jest też kosmetykiem cięższym, przeznaczonym do ukrycia sporych cieni pod oczami, więc idealnie sprawdza się dla starszej ode mnie, mojej mamy. Uważam jednak, że nie spełnia swojej roli do końca, jeżeli chodzi o rozświetlenie. Mnie maksymalnie zadowoliłby troszkę mocniejszy efekt, ale być może jest to kwestia gustu. 


Zostając przy kosmetykach typowo kryjących, do twarzy, zakupiłam także jeden podkład, który należy do jednych z moich ulubionych, lecz niestety jego cena bardzo mnie ... odstrasza ? Tak, myślę, iż to prawidłowe określenie. Podkład L’Oréal Paris, True Match normalnie można nabyć za cenę 65,99 zł, co jest dla mnie ogromną kwotą. Mam też kilka innych tego typu kosmetyków, które kupuję zazwyczaj w cenie dwudziestu, czy trzydziestu złotych. Ten natomiast nabywam tylko "od święta" i zazwyczaj czekam właśnie na promocję w RossmanniePodkład posiada lekką konsystencję, dobrze rozprowadza się na twarzy i utrzymuje się długo. Kryje niedoskonałości i nie podkreśla suchych skórek. Tuż po nałożeniu twarz wygląda zdrowo i promiennie. Daję także ogromny plus za bardzo duży wybór kolorów i to, że rzeczywiście idealnie dopasowuje się do koloru cery, jak zapewnia nas producent. Posiada estetyczne, szklane opakowanie i co najważniejsze, z pompką, która dozuje idealną ilość podkładu. Dzięki temu produkt jest też bardzo wydajny. Dla mnie jest to podkład idealny, a po przecenie zapłaciłam za niego tylko około 33 złote.


Z kosmetyków płynnych, przeznaczonych do twarzy przechodzimy do dwóch pomadek, które zdecydowanie należą do moich ulubieńców. Wibo, Lips To Kiss mają duży wybór prześlicznych kolorków. W ich ofercie możecie znaleźć zarówno bardziej neonowe i wyraziste, jak i przygaszone, stonowane oraz "nudziakowe" odcienie. Mnie szczególnie w oko wpadły dwa, jaśniejszy oraz znacznie ciemniejszy od niego delikatne róże. Kolory są bardzo intensywne, trzymają się dosyć długo, a ich formuła, choć delikatnie matowa nie wysusza ust. Największym chyba plusem tego produktu jest opakowanie oraz sam kształt kredki, który pozwala na dokładne i precyzyjne wypełnienie ust. Dodatkowo, długość pomadki możemy dostosowywać sami, dzięki możliwości jej wysuwania lub wsuwania. Normalna cena to 12,69 zł, więc po obniżce kupiłam je za około 7 złotych.


Tę kredkę, Wibo, Lip Define Pencil kupiłam, gdyż potrzebowałam produktu, który nada kształt moim ustom, jednocześnie przygotowując je na aplikacje ciemnej i śliwkowej pomadki, którą również podczas promocji zakupiłam. Pierwszą moją myślą był wybór kredki z identycznej firmy, co pomadki, lecz nic w ich ofercie nie znalazłam. Przeszukiwałam więc kolejno całą ściankę marek kosmetycznych, w poszukiwaniu kredki zbliżonej do niej kolorem. Po wykonaniu kilku prób odcieni, ostatecznie doszłam do wniosku, że ta najbardziej zgra się z nowo zakupioną pomadką. Produkt jest miękki, łatwo rozprowadza się go na ustach i dla mnie nie posiada on żadnych wad. Jak na swoją regularną cenę - 9,29 zł, a po przecenie około 4 złote, kredka spisuje się świetnie i jestem z niej bardzo zadowolona. 


Do tej właśnie pomadki dopasowywałam opisaną powyżej kredkę. Manhattan, Moisture Renew była bardzo przypadkowym wyborem. Szukałam po prostu czegoś ciemnego, głębokiego oraz lekko winnego. Po ocenie kilku kolorów, mój wybór padł na tę, w kolorze Dark Night Plum, o numerze 930. Pomadka nie jest matowa, lecz lekko połyskuje, co nadaje ustom świeży i zdrowy wygląd. Długo trzyma się na ustach, ładnie pachnie i szczerze mówiąc, nie widzę w niej wad! Jej normalna cena wynosi 28,99 zł, więc po naliczeniu rabatu, zapłaciłam za nią około 15-ście złotych.


Z produktów do ust przeszłam od razu na paznokcie. Ku mojemu zaskoczeniu, wszystkie lakiery również podlegały promocji, toteż nie mogłam nie skusić się na zakup kilku, z mojej ulubionej, jeżeli chodzi o lakiery do paznokci firmy, Sally Hansen. Pierwsze o czym pomyślałam - top coat, który należy do najlepszych, jak do tej pory przetestowanych przeze mnie tego typu produktów. Jego trwałość na moich paznokciach osiąga zazwyczaj wynik trzymania się bez odprysków nawet do dwóch tygodni. Jego minusem jest dość długi czas wysychania, ale potem ... zwykły lakier trzyma się i wygląda, jak manicure hybrydowy! Niestety, w tym przypadku cena mówi za jakość, gdyż za buteleczkę lakieru płacimy normalnie 35,99 zł, co po rabacie dało około 18-naście złotych. Stwierdziłam więc, iż przyda mi się mały ich zapas i skusiłam się na zakup dwóch top'ów od razu. W końcu i tak, kiedyś musiałabym kupić drugi, więc mogę go mieć nadal o ponad połowę taniej.


Oczywiście, w moim koszyku nie mogło zabraknąć również kolorowych lakierów tej kultowej firmy. Od razu zdecydowałam się na zakup, sprawdzonego już przeze mnie nie jeden raz koloru Sugar Fix, o numerze 370. Kocham ten odcień i maniakalnie, wciąż maluje nim moje paznokcie. Jest to przecudowny kolor, jak ja go nazywam - baby blue. Podobnie, jak w przypadku topu - trzyma się naprawdę długo i nie odpryskuje, lecz na jego całkowite wyschnięcie musimy czekać nawet do godziny. 


Drugi kolorek natomiast podobał mi się już od pewnego czasu, lecz niestety jego cena skutecznie odganiała mnie od dokonania zakupu. Promocja była świetną okazją, by nareszcie kupić odcień, który naprawdę przypadł mi do gustu, a myślę tutaj o kolorze Game Of Chromes, o numerze 510. Jestem wielką fanką wszystkich metalicznych lakierów, więc kiedy tylko ujrzałam ten, naturalnie się zakochałam. Teraz używam go cały czas i chyba długo mi się nie znudzi, gdyż zjawiskowo prezentuje się na paznokciach.


Przechodząc do kategorii produktów ze szczoteczką, L’Oréal Paris, Brow Artist Shaper, maskara do brwi zdecydowanie sytuuje się na pierwszym miejscu i wyprzedza wszystkie mascary, jakie do tej pory miałam okazję przetestować. Po nałożeniu produktu na brwi, jego kolor stapia się z kolorem włosków, ładnie je podkreślając, nadając im kształt oraz dyscyplinując te niesforne. Do wyboru mamy dwa odcienie - light i medium, które tworzą na brwiach efekt starego złota. Delikatnie nabłyszcza on i wzbogaca efekt pięknych brwi. Mała szczoteczka pozwala się łatwo manewrować i dobrze maluje, nie powodując wyjeżdżania poza linię brwi. Cena normalna produktu do najniższych nie należy, gdyż wynosi 37,79 zł, a więc po promocji zapłaciłam za nią około 17-naście złotych. 



Drugim "szczoteczkowym" produktem jest Rimmel, Wake Me Up, tusz do rzęs, nr 003 Extreme Black, który należy do moich sprawdzonych klasyków. Nie jestem miłośniczką mascar o tak dużych szczoteczkach, jak w przypadku tej, lecz stanowi ona jeden wyjątek od mojej reguły. Uwielbiam ją przede wszystkim za cudowny, ogórkowy zapach, który zawsze poprawi mi humor. Oprócz tego, mascara przyciemna rzęsy, ładnie je rozczesuje i wydłuża. Ważne jest też to, że nie kruszy się i praktycznie cały dzień bardzo dobrze trzyma się na rzęsach. W Rossmannie możecie zakupić ją za kwotę 37,99 zł, a ja po doliczeniu promocji zapłaciłam około 17-ście złotych.


Na mój pierwszy w życiu bronzer skusiłam się właśnie dzięki tej promocji. Nie chciałam czegoś o bardzo wygórowanej cenie, a bardzo spodobał mi się Lovely, Matte Face Bronzer, matowy puder brązujący, chociażby z powodu ładnego opakowania, bo w końcu, po pierwsze produkt powinien ucieszyć oko. Nie mam do niego w sumie żadnych zastrzeżeń. Od pierwszego użycia spisuje się u mnie bardzo dobrze. Łatwo się go rozprowadza, ciemny, lekko chłodnawy odcień naprawdę mi odpowiada, nie wspominając już o cudownym zapachu czekolady, który czuć zaraz po otwarciu kasetki. Wracając ponownie, przy okazji do samego wyglądu zewnętrznego - świetnym patentem było zastosowanie otwierania bronzera na magnes oraz umieszczenie malutkiego lusterka, które zawsze się przyda. Jego regularna cena to 23,69 zł, więc po przecenie kosztował mnie on około 11-ście złotych.


Ostatni produkt, zdecydowanie znajdujący się na pierwszym miejscu moich perełek kosmetycznych to Wibo, Star Shine, paleta rozświetlaczy do twarzy, którą poleciła mi ekspedientka w jednym z pobliskich Rossmann'ów. Szukałam po prostu rozświetlacza, gdyż, jak w przypadku bronzera był to również mój pierwszy zakup tego typu produktu. Wzięłam paletkę bez większego zastanowienia, chociażby znów ze względu na śliczne opakowanie. Kasetka błyszczy się i mieni na różne kolory, dając holograficzny efekt. Dużym plusem, jeżeli chodzi o wygląd zewnętrzny jest też zamknięcie na magnes. Paletka zawiera sześć różnych odcieni rozświetlaczy. Od różu, przez czarny, srebrny, zielony, nawet po fioletowy. Są to dosyć odważne i na co dzień niespotykane kolorki, które przyciągnęły uwagę sporej liczby osób, chociażby w mojej klasie. Rozświetlacze jak najbardziej spełniają swoją funkcję i są bardzo trwałe. Uważam, że to mój najlepszy zakup, spośród wszystkich produktów. Paletka w normalnej cenie kosztowała 32,99 zł, ale ja nabyłam ją za około 15-ście złotych.


Koniecznie napiszcie mi, który produkt najbardziej przypadł wam do gustu oraz który posiadacie we własnej kolekcji ?



Zapraszam do pozostałych postów:







7 komentarzy :

  1. Piękne kolory lakierów o tej pomadce w kredce słyszałam dużo dobrego. Widzę, że zakupy udane :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super produkty, na pewno lakiery do paznokci muszą być super Sally Harsen to bardzo dobra firma :)
    Mój Kanał Youtube
    KLIKNIJ
    Blog

    OdpowiedzUsuń
  3. Mascary z Rimmela są super, przynajmniej dla mnie ;)
    Pozdrawiam, Sylwia :)
    W wolnej chwili zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam podkład i u mnie sprawdza się rewelacyjnie :)
    Mój blog

    OdpowiedzUsuń
  5. Polowałam na czekoladki z Lovely, niestety, nie udało mi się :<

    OdpowiedzUsuń
  6. Ostatnio mam obsesję na punkcie rozświetlaczy. Piękna paleta ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Brazujaca czekoladka na prawdę kusi!!
    http://nekoworlds.blogspot.com/2017/05/thank-you.html

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za wszystkie komentarze !
Dzięki nim mam więcej chęci do działania :D

Szablon stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.